Katarzyna Urbańska 25 lat była dyrektorem SP nr 1 w Rawie. Rozmowa
Katarzyna Urbańska żegna się ze szkołą, którą kierowała przez 25 lat. Od 1 września Szkoła Podstawowa nr 1 w Rawie Mazowieckiej będzie miała nowego dyrektora. Będzie nim Jarosław Wasiak.
Program 700-lecia Rawy Mazowieckiej. KLIKNIJ i przeczytaj>>>
Rozmowa z Katarzyną Urbańską:
KochamRawe.pl: Co zdecydowało, że w 1996 roku wzięła pani udział w konkursie na dyrektora Szkoły Podstawowej nr 1?
Katarzyna Urbańska: W 1996 roku pani dyrektor Zarębska odchodziła na emeryturę i w gronie pedagogicznym zaczęto namawiać mnie do udziału w tym konkursie.
Przed udziałem w nim, poszłam do gabinetu pani dyrektor, zapytać, co ona myśli o ewentualnej mojej kandydaturze na to stanowisko. Jej słowa pamiętam do dziś. Powiedziała mi wtedy – „cieszę się, że to ty”. W pewien sposób pomogły mi one ostatecznie zdecydować się na udział w tym konkursie.
Wygrała pani konkurs i rozpoczęła się praca. Jak pani wspomina ten początkowy okres?
To była duża szkoła. Kiedy zostałam dyrektorem mieliśmy 47 oddziałów. Dziś mamy 38. Zajęcia kończyliśmy o godz. 19. Sale znajdowały się także w piwnicy, gdzie funkcjonował m.in. Ochotniczy Hufiec Pracy. Grono pedagogiczne także było wymagające. Przecież nie wszyscy byli zachwyceni z tego powodu, że to właśnie ja zostałam dyrektorem. Byłam stosunkowo młodym nauczycielem. Pracę w szkole rozpoczęłam w 1984 roku. Ale to właśnie dzięki wsparciu osób tu pracujących – zarówno nauczycieli jak i wicedyrektorów – udało mi się dość szybko wdrożyć w pracę na stanowisku dyrektora. Poprosiłam również o spotkanie dyrektora Makowskiego, który serdecznie mnie przyjął i opowiedział, jak funkcjonuje szkoła i na co należy zwracać szczególną uwagę.
Z jakimi trudnymi decyzjami musiała się pani mierzyć?
Zawsze najtrudniejsze były kwestie promocji uczniów. Zależało mi na tym, aby jak najwięcej dzieci otrzymywało promocję do następnej klasy. Aby oceny były możliwie jak najlepsze. I dotyczyło to przede wszystkim tych uczniów, którzy mieli jakieś problemy. Im chciałam zawsze poświęcić najwięcej uwagi.
Od samego początku zależało mi też na zmianie wizerunku szkoły. Chciałam poprawiać warsztat pracy, ale też warunki lokalowe dla dzieci. Mniejsze lub większe remonty staraliśmy się przeprowadzać praktycznie w każde wakacje.
I cieszę się bardzo, że dużo udało się zrobić, zmienić i poprawić. Wiele energii było we mnie jako nowym, młodym dyrektorze, ale tej energii nie brakowało też gronu pedagogicznemu i innym pracownikom szkoły. To wszystko przekładało się na efekty.
Skąd czerpała pani przez 25 lat pracy na stanowisku dyrektora tę energię? Bo na pewno czasem wkradała się rutyna, a innym razem zwątpienie lub bezsilność.
Zawsze siłę do działania i energię miałam wtedy, kiedy udawało mi się coś zrobić. Pozyskać nowe środki. Ulepszyć. Poprawić. To mnie napędzało do działania. Zaś sytuacje konfliktowe i nieprzyjemne, zawsze mi tę energię odbierały.
Wszystko, co tu przez te ćwierć wieku zrobiłam, robiłam dla szkoły i dla dzieci. Bo szkoła zawsze jest dla dzieci. Stąd czerpałam najwięcej energii. Nawet kiedy czułam, że ktoś próbuje podcinać mi skrzydła, to starałam się być cierpliwa i konsekwentna w swoich działaniach. Zazwyczaj przynosiło to efekt.
Ważne słowa powiedział mi kiedyś śp. prałat Mieczysław Iwanicki: „pamiętaj, że nawet jeśli zamykają się drzwi, to otwierają się okna”. I w chwilach zwątpienia, w sytuacjach, w których wydawało mi się, że już niczego nie da się zrobić, przypominałam sobie te słowa i podejmowałam kolejne próby oraz działania.
Ważnym czasem w historii szkoły, ale i w czasie pani dyrektorowania, było wydzielenie ze szkoły podstawowej gimnazjów. Jak pani wspomina tamten czas?
Kiedy zapadła decyzja dotycząca utworzenia gimnazjów w Rawie rozpoczęła się niemal walka o nie. Każda szkoła podstawowa chciała, aby gimnazjum powstało u niej. Był bardzo poważny pomysł, aby gimnazjum zostało utworzone na bazie Szkoły Podstawowej nr 2.
Grono pedagogiczne każdej ze szkół zabiegało o utworzenie gimnazjum, ponieważ chodziło przede wszystkim o miejsca pracy dla nauczycieli. Z sześcioklasowych szkół podstawowych znikało przecież wiele przedmiotów, takich jak np.: chemia, fizyka, geografia. Ci nauczyciele chcieli mieć pewność zatrudnienia, najlepiej w tym samym miejscu.
Kiedy wróciłam z sesji rady miasta, na której zadecydowano o utworzeniu w Rawie dwóch gimnazjów przy naszej szkole i Szkole Podstawowej nr 4, u nas panowała euforia i wielka radość.
Na początku mówiło się, że może będzie jeden dyrektor obu tych szkół, tylko z wicedyrektorem odpowiedzialnym za gimnazjum. Później nabrało to nieco innego kształtu. Został powołany nowy dyrektor, który chciał stworzyć szkołę według swojego pomysłu, prowadząc swoją politykę kadrową.
Z perspektywy czasu, jak pani ocenia funkcjonowanie gimnazjów? Czy dobrym pomysłem było stworzenie szkoły dla młodzieży w trudnym czasie dojrzewania? Długo mówiło się o tym, że to było złe. Zresztą ostatecznie to też zadecydowało o likwidacji gimnazjów.
Oczywiście, jak pan zauważył, na początku funkcjonowania gimnazjów było wiele obaw i uwag. Mimo to, uważam, że po tylu latach funkcjonowania tych szkół, ich likwidacja była złym pomysłem. Rawskie gimnazja miały się czym poszczycić. Miały wiele sukcesów. Do szkół podstawowych chodziły dzieci. Do gimnazjów młodzież, która często miała już świetne pomysły i nierzadko jasny plan na siebie. Można było te szkoły reformować, zmieniać, zwłaszcza jeśli chodzi o program nauczania. Może nauka w liceum powinna trwać cztery lata. Rozważać można było różne warianty, ale likwidacja, która jak większość reform, została przeprowadzona przez polityków bez konsultacji z nauczycielami i środowiskami oświatowymi, w moim przekonaniu nie była najlepszym pomysłem.
Odchodzi pani ze stanowiska dyrektora szkoły, ponieważ…
Właśnie kończy się moja pięcioletnia kadencja. Rozważałam, czy brać udział w konkursie. Pan burmistrz Piotr Irla namawiał mnie, abym wzięła w nim udział. Dostałam bardzo dobrą ocenę pracy z Kuratorium Oświaty. Ostatecznie jednak zdecydowałam, że należy zejść ze sceny (uśmiech).
Żegna się pani tylko ze stanowiskiem dyrektora czy także ze szkołą?
Odchodzę ze szkoły, która, jak żartują moje córki, była moim trzecim dzieckiem. Nie będę już nauczycielką, choć nie była to łatwa decyzja. Postawiłam sobie nowe cele, bo zawsze uważałam, że w życiu trzeba mieć cel.
Jaką szkołę zostawia pani swojemu następcy?
Zostawiam szkołę bardzo dobrą. Pracuje tu bardzo dobry zespół. Chciałabym powiedzieć, że nasza szkoła jest nowoczesna, ale mam świadomość, że jeszcze dużo jest w tym zakresie do zrobienia. Oczywiście jest też wiele wyzwań, którym mój następca będzie musiał stawić czoła, ale wydaje mi się, że nowy dyrektor, wychodzący przecież z tego grona, doskonale znający szkołę, powinien sobie poradzić.
Mam nadzieję, że grono pedagogiczne pomoże nowemu dyrektorowi w tych najtrudniejszych sytuacjach i życzę mu, aby miał ich jak najmniej.