Kij w mrowisko
Kiedy przy świątecznym stole wymienimy się wszelkimi możliwymi plotkami, dotyczącym całej rodziny, sąsiadów i znajomych, gdy już dowiemy się, co kogo boli, a gdzie komu w kościach strzela, przyjdzie być może czas na gorące tematy społeczno-polityczne.
O polityce, zwłaszcza tej ogólnopolskiej, nie rozmawiajmy. Bo kłótnia gotowa. Nie warto się denerwować – zwłaszcza podczas jedzenia. A już na pewno przy świątecznej stole nie włączajcie programów informacyjnych. Może nawet wcale nie włączajcie telewizora.
Lepiej porozmawiać o tym, co bliżej nas. A w Rawie, wokół nas, rewitalizacja i ogromna przebudowa ulic. Oj, podnoszą te prace ciśnienie wielu kierowcom. Internet pęka w szwach od negatywnych komentarzy. Żeby nie było. Nie wszystko i mnie się podoba. Ale przysłowiowego konia z rzędem temu, kto zrobi tak, aby wszystkim się podobało. Chcę przypomnieć, że pierwsze prace nad koncepcją przeprowadził jeszcze burmistrz Eugeniusz Góraj. Przez cztery lata całą procedurę przygotowywał i przeprowadzał burmistrz Dariusz Misztal – aż do złożenia wniosku o dotację unijną na ten właśnie projekt. Teraz, plany przygotowane przez poprzednich burmistrzów, realizuje burmistrz Piotr Irla.
Przez przynajmniej 10 ostatnich lat nic nie było robione w centrum miasta, bo po co inwestować, skoro pl. Piłsudskiego ma być poddany rewitalizacji. Jeśli ktoś dziś mówi, że wyglądał on pięknie, to chyba już zapomniał, jak wyglądał. Zresztą widzieli go tylko de facto ci mieszkańcy, którzy wychodzili w kościoła lub przejeżdżali samochodem – a zza szyb rzadko widać dziurawe chodniki. Centrum Rawy było trochę wymarłe. Nic praktycznie się w nim nie działo. Większość sklepów i punktów usługowych przeniosło się na ul. Konstytucji i w okolicę starego oraz nowego rynku.
Może mi się tylko wydaje, ale mam wrażenie, że centrum Rawy nie będzie betonową pustynią, choć gdyby zieleni było trochę więcej, to oczywiście bym nie protestował. Zostały najładniejsze drzewa. Niebawem pojawią się liście i cień – właśnie nad większością ustawionych niedawno nowiutkich ławeczek i stolików. Zauważmy, że w południe słońce jest nad ratuszem, a więc cień pada właśnie w to miejsce, gdzie niegdyś pl. Piłsudskiego przecinała ulica Warszawska. Posadzono już nowe, wysokie graby. Mam nadzieję, że pojawi się też roślinność w pojemnikach. W miejscach, gdzie wciąż widać glebę, niebawem wyrośnie trawa i zostaną posadzone kwiaty.
Osobiście żałuję, że nie zachowano choć fragmentu zabytkowego bruku – np. tak jak to zrobiono zostawiając „kocie łby” przy wejściu do parku obok kościoła.
Teraz chciałbym, aby zadbano o dwie kwestie. Po pierwsze, aby posadzić i ustawić maksymalnie dużo roślin oraz dbać o nie, aby nie uschły – zwłaszcza gdyby lato okazało się suche. Po drugie, aby przywrócić na centralny plac miasta życie. Aby coś się działo. Aby mieszkańcy chcieli tu spędzać czas. Imprezy, pikniki, koncerty, kiermasze oraz zwykłe lodziarnie czy kawiarnia byłyby mile widziane.
Dajmy temu miejscu szansę. Może okaże się, że nie jest aż tak źle?
Rozumiem, że centrum miasta mogło wyglądać jak dotychczas. Rozumiem, że ono mogło się wielu mieszkańcom nawet podobać. Wszak przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Albo jak mówił inżynier Mamoń „Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”. Tylko jeśli tak jest w istocie, to moglibyśmy chyba zabrnąć w ślepą uliczkę, uznając, że niczego nie warto poprawiać ani budować. Choć z drugiej strony zarówno dziury w jezdniach nas denerwują, jak i remont ulic powodujący czasowe utrudnienia w ruchu…
W takiej patowej sytuacji można by wręcz zapytać „jak żyć panie premierze? Jak żyć?”.
Bez względu na to, czy się zgadzamy czy nie – proszę – nie kłóćmy się. Szanujmy odmienny punkt widzenia. A przy rodzinnym, świątecznym stole, pomijajmy tematy, które mogą wywołać niepotrzebną awanturę.