Połączyły ich wspólne pasje – rajdy górskie i fotografia. Czy burmistrz Rawy obchodzi Walentynki?
Dla większości mieszkańców Rawy – poważny pan burmistrz i równie poważna pani od geografii. A kim są dla siebie Piotr i Ewa Irla? Czy obchodzą Walentynki? Jak się poznali i jak wyglądał ich ślub? Oraz jaki mają przepis na długie wspólne życie? Z okazji święta zakochanych burmistrz z małżonką opowiadają Czytelnikom KochamRawe.pl o swoim życiu prywatnym.
KochamRawe.pl: Czy świętują państwo Walentynki?
Ewa Irla: Tak trochę. Podoba nam się to święto, ale kiedyś go nie było i dopiero pokolenie naszych dzieci nauczyło nas go obchodzić. Nie wysyłamy sobie kartek walentynkowych, raczej świętujemy w domu.
Piotr Irla: Jak się kogoś kocha to walentynki są przez cały rok, ale też uważam, że to bardzo sympatyczne święto.
Kiedy i gdzie się poznaliście?
E: Oboje studiowaliśmy w Kielcach. Ja na WSP, Piotrek na Politechnice Świętokrzyskiej. Poznaliśmy się na jakiejś imprezie studenckiej.
P: Bardzo mi się spodobała. Cały czas się uśmiechała i opowiadała dobre dowcipy.
Co was połączyło?
P: Miłość! A pomogły jej wspólne pasje: rajdy górskie i fotografia. Kiedyś fotografowanie wyglądało zupełnie inaczej.
Do aparatu wkładało się klisze na określoną ilość zdjęć. Potem samodzielnie je wywoływaliśmy. Byliśmy dumnymi posiadaczami aparatów marki Zenit. Mamy je do dziś, choć już nie używamy.
E: Naszą wspólną pasją było chodzenie po górach. Studiowałam geografię, należałam do PTTK-u, byłam uczestnikiem i organizatorką wielu rajdów pieszych , głównie w Beskidach i oczywiście Górach Świętokrzyskich.
P: Trzeba pamiętać, że taki rajd to jedna wielka przygoda. Poruszaliśmy się tylko wg map, nie było GPS-ów, nocowaliśmy w schroniskach, podróżowaliśmy zatłoczonymi pociągami. Pamiętam, jak kiedyś w Skoczowie podzieliliśmy się w grupie na 2 części i stanęliśmy po dwóch stronach torów, aby łatwiej wejść do pociągu i zająć miejsca. A potem okazało się, że my jakoś się wepchaliśmy, a od strony Ewy nikt się nie zmieścił i zostali na peronie.
E: Kiedy pociąg odjechał zobaczyliśmy, że nie ma drugiej połowy naszej grupy. Najpierw pomyślałam: w Piotrka plecaku była część moich rzeczy, potem przypomniałam sobie, że były w nim bilety dla całej grupy, a na koniec uzmysłowiłam sobie, że odjechały też wszystkie moje kanapki! Przypominam, że wtedy nie było telefonów komórkowych.
Jak wyglądał okres narzeczeństwa?
P: Spotykaliśmy się często, bo mieszkaliśmy na tym samym osiedlu akademickim. Jako biedni studenci nie mogliśmy sobie pozwolić na wystawne kolacje w restauracjach. Nasze randki to głównie spacery i zabawy w klubie studenckim. Kielce to piękne miasto, jest gdzie chodzić.
E: Pamiętam, jak raz w Kielcach wybraliśmy się nocą na cmentarz. No, bo przecież duchów się nie boimy. Idziemy alejką wysypaną białymi kamykami i ja będąc w sandałkach czuję, jak coś łaskocze mnie po nogach. No, ale przecież duchów nie ma! No, ale łaskocze! Dopiero jak przykucnęłam i wymacałam ręką podłoże, to się okazało, że z tych kamyków wystają pojedyncze trawki, których po ciemku nie widać. Na wszelki wypadek potem wybieraliśmy mniej kontrowersyjne trasy.
No i nie zapominaj, że byłeś dumnym posiadaczem motocykla marki Java.
P: To była „cezetka”. Spalanie miała jak samochód, ale była alternatywą dla zatłoczonych pociągów i autobusów. Braliśmy plecaki, namiot i wyruszaliśmy przed siebie. Warunkiem była dobra pogoda, która niestety często się zmieniała. Oczywiście nie mieliśmy wtedy takich ubrań dedykowanych do jazdy na motocyklach, jak są dzisiaj.
E: Chciałabym powiedzieć, że fajnie było czuć ten wiatr we włosach, ale prawda jest taka, że wtedy też jeździło się w kaskach.
Gdzie odbył się ślub?
P: Zgodnie z ówczesną tradycją ślub odbył się w parafii panny młodej, czyli w rawskim dużym kościele. Ale oczywiście śluby musiały być 2, więc rano była przysięga w USC w Rawie, a po południu w kościele.
E: Przygotowania do ślubu wyglądały kiedyś zupełnie inaczej niż obecnie. Człowiek brał to co było aktualnie w sklepie, nie wybrzydzał. Mnie udało się „upolować” piękną suknię ślubną. Była z drugiej ręki, ale zakochałam się w niej od razu. Do tej pory mam ją w szafie, nawet przymierzałam ją na naszą 30-tą rocznicę ślubu i muszę z dumą powiedzieć, że z trudem, ale się w nią zmieściłam!
P: Ja tylko pamiętam krążenie między Buskiem, czyli moim miastem rodzinnym, a Rawą, w której braliśmy ślub i zamierzaliśmy tu zamieszkać. Pożyczyłem wtedy od taty samochód – „Syrenkę”. Nie wiem ile zrobiłem kursów w jedną i drugą stronę, ale na pewno kilkanaście. Musiałem przywieźć z domu moje rzeczy, wyroby na wesele, alkohol. Kursowałem tak przez kilka dni.
Czy fotografia, góry i motocykl to recepta na udane małżeństwo?
E: Na pewno nie. Zdjęcia robi się teraz telefonem, motocykl sprzedany, a na góry nie zawsze jest czas.
P: Moim zdaniem ważne jest podobne widzenie świata. Ustalanie tych samych życiowych priorytetów.
E: Miłość i podobne poczucie humoru też nie zaszkodzą.
Jak wytrwać w małżeństwie?
E: małżeństwo to życie dwojga odrębnych ludzi, którzy postanowili wspólnie kroczyć przez ten świat. Ważne jest żeby znaleźć balans między byciem sobą, a byciem żoną. Mieć czas dla „siebie” i dla „nas”. My lubimy być ze sobą. Małżeństwo to wspólne plany, radości i wspólne troski.
P: Sekret długotrwałego małżeństwa? Myślę że wypracowanie kompromisów i wspólne rozmowy. Jesteśmy tym pokoleniem, które jak coś się zepsuje to to naprawia, a nie wyrzuca i kupuje nowe.
E: To wypracowanie kompromisu bywa czasami trudne, gdy się ma zupełnie odmienny pogląd na daną sprawę. Ale z jednego jesteśmy dumni – u nas nie ma „cichych dni”. Rozmawiamy lub kłócimy się do skutku!
Małżeństwo partnerskie, czy z tradycyjnym podziałem ról?
E: Partnerskie z tradycyjnym podziałem niektórych ról. Miałam to szczęście, że wychowałam się w rodzinie, w której tata umiał wszystko naprawić i potem, może podświadomie, wybrałam sobie takiego samego męża. Wszystkie więc techniczne rzeczy w naszej rodzinie wykonują mężczyźni.
P: Ja lepiej niż w kuchni, czuję się w garażu przy samochodzie lub na działce. Po prostu jestem bardziej techniczny. Jeśli przyszło mi ugotować obiad, to były frytki z sadzonym jajkiem i surówką – ale dzieci to uwielbiały.
E: Opieka nad dziećmi – naprzemienna (z dużym wykorzystaniem dziadków). Sprawy zdrowia- ja. Sprawy samochodów Piotrek. Decyzje finansowe , inwestycje, wyjazdy – wspólnie.
Jaką piosenkę chcecie zadedykować wszystkim zakochanym?
Maanam: Kocham cię kochanie moje.
Rozmawiał: Robert Stępowski/KochamRawe.pl