Rawskie legendy: Anielska Góra, Biała Dama…
Miasto Rawa Mazowiecka oraz jej okolice ma bardzo bogatą historię. Pierwsze pisane wzmianki o tym mieście pojawiają się już w pierwszej połowie XIII wieku. Przez te kilkaset lat istnienia naszego miasta oraz jeszcze przed jego powstaniem na ziemi rawskiej dochodziło do wielu interesujących wydarzeń.
Niektóre z nich zostały odnotowane w kronikach jako fakt historyczny, inne zaś do dnia dzisiejszego są przekazywane w formie ustnej z pokolenia na pokolenie. Wielu mieszkańców Rawy Mazowieckiej na własne oczy widziało dziwne postacie błąkające się nocą po rawskim zamku lub Anielskiej Górze, jeszcze wiejącej z nich mogło usłyszeć szatański śmiechy, kobiece szlochy, czy zgrzyty metalowej zbroi.
Czarci skarb
Grodzisko Anielska Góra to dość interesujące miejsce o bogatej, owiane legendami o niezbadanej historii, pełne tajemnic i grozy. Przeprowadzone przez Jerzego Augustyniaka prace archeologiczne, potwierdzają istnienie tam warownego grodu, jednak nie potwierdzają żadnej z krążących wokół tego miejsca legend.
Anielska Góra znajduje się około 1.5 kilometra na południowy zachód od centrum miasta, obok lasu zwanego “Tatarskimi Krzakami”. Miejsce to ma kształt stożka o średnicy około 40 metrów, przy podstawie około 75 metrów i wysokości 11 metrów. Całość otacza dobrze zachowana fosa o szerokości 20 metrów. Gród wraz z czytelnym jeszcze w terenie obronnym podgrodziem. Funkcjonował on od drugiej połowy XIII wieku, aż po schyłek wieku XIV.
Ośrodek rezydencjalny funkcjonował niezależnie od ośrodka protomiejskiego, aż do około 1383 roku. W grodzisku wyróżniono dwa poziomy osadnicze i odpowiadające im wały. Wał starszy datowany wstępnie na XIII wiek, usypany był z piasku, młodszy natomiast (XIII – XIV) zbudowany z belek obrzuconych gliną, który z zewnętrznej strony nosi ślady oddziaływania termicznego.
Z miejscem tym wiąże się wiele legend i ludowych podań. Jedna z nich mówi, że dawno temu na Anielskiej Górze – wówczas zwana Diabelską – mieszkał oddany diabłu zbójca. Łotr napadał na pobliskie dwory i kościoły, łupiąc i mordując. Kiedy przebrała się miara Bożej cierpliwości na gród spadł ogień siarczysty, który zniszczył warownię, a zbójców diabli zabrali do piekła. Od tego czasu nie jeden mieszkaniec Rawy i okolic życie po zobaczeniu diabelskich harców i nie wiele osób udawało się w tamto miejsce, pomimo tego, iż wszyscy chcieli odkopać złupione przez zbójców kosztowności.
Pewnego razu do miasta przybył kusy, który namawiał mieszczan, aby poszli z nim odkopać skarb, a on im pomoże, jednak do tego potrzebna była szczerozłota motyka i rydel. Jeden z chciwych mieszczan sprzedał cały swój dobytek, zapożyczył się u Żydów, gdyż nie było go stać na takie narzędzia i poszedł z kusym kopać. Gdy natrafili na olbrzymi głaz pod którym miał znajdować się skarb, kusy z narzędziami wszedł do wykopu i w tym momencie na wieży kościelnej wybiła północ. Wraz z dźwiękiem dzwonu ziemia zadrżała z głębi buchnęły płomienie, a kusy diabeł ryknąwszy śmiechem zapadł się pod ziemię, która zwarła się jakby nigdy nie ruszana.
Inne legenda mówiąca o tym miejscu podaje, ze harcujące tam diabły uciszył pustelnik, który zamieszkał na Diabelskiej Górze i przez swoja modlitwy wyprosił skopuj w tym miejscu. Od tej pory Diabelska Góra zmieniła nazwę na Anielską.
Naukowcy prowadzący prace archeologiczne w tym miejscu nie znaleźli żadnych dowodów potwierdzających prawdziwość którejkolwiek z tych legend, jednak podobno w każdej legendzie jest szczypta prawdy.
Kobieta w bieli
Tragedia, jaka miała miejsce na rawskim zamku za czasów Siemowita III, wstrząsnęła niemalże wszystkimi królewskimi dworami w Europie ze względu na genealogiczne powiązania rodzin panujących, choć Szekspirolodzy nie wzięli pod uwagę takiej ewentualności i wykluczyli możliwość dotarcia opowieści o rawskiej tragedii, aż do Anglii.
Niechlubny okres w dziejach Rawy rozpoczął się po śmierci ukochanej żony Siemowita III, księżniczki Opawskiej, Eufemi, która zmarła 6 lipca 1356. Po tym smutnym wydarzeniu, książę załamał się psychicznie, a pocieszenia poszukiwał w polowaniach i kielichu. Sytuacja ta trwała kilka lat, książe stawał się coraz bardziej niedostepny i coraz mniej interesowały go sprawy księstwa. Zmiana w zachowaniu księcia nastąpiła dopiero wtedy, gdy poznał i zakochał się w księżniczce ziębickiej, Ludmile. Trudno ustalić dokładna datę ślubu pary książęcej, jednak najprawdopodobniej sakramentalne “tak” zostało wypowiedziane w latach 1360 – 1363. Początkowo młoda para cieszyła się szczęściem i miłością. Owocem tego małżeństwa były narodziny dwóch synów, którzy niestety zmarli w dzieciństwie.
Kiedy Ludmiła po raz trzeci oczekiwała na przyjście na świat książęcego potomka, książę pod namową swojej siostry Eufemii, wdowy po Kazimierzu I księciu Cieszyńskim i jej syna Przemysława I zaczął podejrzewać żonę o zdradę oraz że noszone przez nią w łonie dziecko nie jest jego potomkiem. Aby zapobiec wymyślonej przez Eufemię i Przemysława zdradzie, Siemowit kazał zamknąć żonę prawdopodobnie w zamkowej baszcie (tej, która przetrwała do dzisiejszych czasów), gdzie pod czujnym okiem straży księżna oczekiwała dziecka. Po odizolowaniu żony, książę przeprowadził szczegółowe śledztwo wśród dworzan, które miało dać dowód potwierdzający stawiane Ludmile zarzuty. Jednak dochodzenie to nie przynisło żadnych efektów i nie potwierdziło teorii głoszonej przez Eufemię i jej syna. Nic, co mogłoby, w jakiś sposób oczernić księżnę, nie powiedziała (nawet podczas tortur) jedna z zaufanych dwórek księżnej, która była powiernicą wszystkich tajemnic oskarżonej.
Po porodzie Siemowit kazał swoim “zbirom” zamordować żonę, natomiast dziecko, któremu nadano imię Henryk, zostało oddane na wychowanie ubogiej kobiecie spod rawskiej miejscowości. Podejrzanego o występne stosunki z księżną mężczyznę, Siemowit kazał uwięzić na terenie Prus, następnie włóczył go przywiązanego do konia, aż w końcu powiesił.
Przez trzy lata, Henryka, wychowywała w tajemnicy uboga kobieta. Pewnej nocy w 1369 roku do jej chaty przybyło kilku mężczyzn i nie mówiąc nic kobiecie odjechało w nieznanym kierunku. Porwanie Henryka zleciła jego przyrodnia siostra, Małgorzata, córka Siemowita z pierwszego małżeństwa. Małgorzata wychowywała brata na dworze swego męża, księcia słupskiego, Kaźka, ukochanego wnuka Kazimierza Wielkiego. Henryk pobierał odpowiednie nauki, jak przystało na księcia i które miały go przygotować do przejęcia władzy po ojcu.
Kiedy Henryk dorósł, Małgorzata postanowiła, że czas najwyższy, aby zobaczył go ojciec.
Do spotkania Henryka z wyrodnym Siemowitem doszło w 1378 roku. Jak podaje legenda, książę zobaczywszy swojego syna, aż zemdlał z wrażenia, gdyż Henryk był bardzo podobny do ojca. Chcąc odpokutować swoje winy Siemowit obdarzył syna ogromną miłością i postanowił, że Henryk wstąpi do stanu duchownego. Początkowo książę obdarzył syna prepozyturą płocką, a po śmierci prepozyta łęczyckiego, Jana Watana, wystarał się dla niego i o tę prepozyturę.
Jak głosi legenda niewinna księżną nocami chodzi po krużgankach zamku opłakując tamte tragiczne wydarzenia. Niektórzy rawianie twierdzą, że widzieli na zamku szlochającą kobietę odzianą w białe szaty.
Zapomniany rycerz
Stare budowle kryją w swych wnętrzach wiele interesujących przedmiotów i wiąże się z nimi wiele legend. Wielu ciekawostek dostarcza opasłe dzieło Jakuba Pałygi, w którym wspomina o rycerzu, którego ciało w zupełnym uzbrojeniu zostało złożone w podziemiach rawskiego Kościoła.
Pod kościołem Niepokalanego poczęcia Najświętszej Marii Panny, którego budowa trwała w latach 1616 – 1730, znajdują się groby sklepione, do których można zejść schodami z zakrystii. Podobna krypta znajduje się również w kościele oo. Pasjonistów, gdzie oprócz ciał kilku augustianów spoczywają również zwłoki Ziemowita V, jednak ta krypta została zamurowana w trakcie remontu.
Krypta kościoła Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny jest dość dużym pomieszczeniem wspartym na dwóch kolumnach wokół których ustawione są trumny z ludzkimi szczątkami. W owej krypcie składane były ciała pracujących w Rawie jezuitów, a także ciała znamienitych mieszkańców Rawy i ich rodziny. Obok zwykłych trumien, rozsypujących się ze starości – jak podaje J. Pałyga – są tam również trumny wydrążone w jednym dębowym pniu. Niektóre ciała nie uległy rozkładowi, a jedynie wyschnięciu. W swym dziele Pałyga wspomina również o złożonym w krypcie człowieku ubranym w zbroję husarską.
Jeden z mieszkańców Rawy przebywając w kościelnych podziemiach znalazł fragmenty zbroi i oddał je w 1978r do Muzeum Ziemi Rawskiej, które po konserwacji i dokładnym zbadaniu okazały się fragmentem zbroi stanowiące: naramiennik i prawy nałokietnik. Prawdopodobnie jest to oryginalna zbroja z drugiej połowy XVI w. lub niemiecka kopia z XIX. Obydwa mają duży ubytek blachy, szczególnie na obrzeżach. Fragmenty te są łączone przy użyciu nitów na zewnątrz mosiężnych. Znalezisko ma wymiary 20cm wysokości i tyle samo szerokości.
– Gdybym nie zabrał wtedy tych fragmentów zbroi, pewnie nie przetrwały by one do dziś, ponieważ już te kilkadziesiąt lat temu były one w opłakanym stanie – mówi chcący zachować anonimowość znalazca.
W krypcie w roku 1698r pochowano także pannę Domicelę Kostczankę, ostatnią dziedziczkę krwi św. Stanisława Kostki – podaje J. Pałyga, a potwierdza to siostra Beata Stolińska.
Od kilku lat krypta rawskiego kościoła jest zamknięta. Nie wiadomo co jeszcze kryją podziemia świątyni i chyba nie wiele osób miało by odwagę tam wejść i sprawdzić czyje ciała zostały tam złożone na wieczny odpoczynek i czy istnieje legendarne przejście łączące zamek z kościołem oraz Anielska Góra.
Przypominają o sobie
Każdy chciałby być godnie pochowany, jednak nie każdy potrafi przewidzieć, co stanie się z jego grobem lub całym cmentarzem za 100 bądź 200 lat. Rawa Mazowiecka w czasie swego istnienia posiadała cztery cmentarze przykościelne, jeden żydowski oraz istniejący od 1924 roku cmentarz komunalny. Majmniejszą wiedzę mieszkańcy naszego miasta mają o cmentarzu znajdującym się nigdyś w okolicach skrzyżowania ulic Kościusz i Fawornej.
W 1525 roku burmistrz rawski Marcin Znosko z żoną Anną ufundowali na przedmieściu Boguskim przy trakcie piotrkowskim kościół pw. świętego Stanisława. Przy tym kościele, tak jak przy innych świątyniach, znajdował się cmentarz. Przez trzy wieki grzebani byli tam wierni do roku 1824, kiedy to rozebrano kościół i wybudowano tam osadę rzemieślniczą. Podobno jeszcze w latach pięćdziesiątych istniał w niektórych miejscach słabo widoczny zarys niektórych mogił. Podczas wykonywania fundamentów pod obecną zabudowę tego miejsca, budowniczowie znajdowali jeszcze fragmenty szkieletów pochowanych tam osób. Niektóre osoby, które przebywały po zmroku w znajdujących się tak budynkach twierdzą, ze słyszeli dziwne odgłosy, jęki, przesypywanie ziemi, zgrzyty itp.